AKTUALNOŚCI

adw. dr Barbara Błachucka

Poniżej artykuł Piotra Barejki o trudnej i ciekawej sprawie, w której od 2017 r. staram się pomóc reprezentując bohatera tekstu. Artykuł ukazuje bardzo poważny problem polegający na faktycznym pozbawieniu osób uznanych za niepoczytalne - i w konsekwencji skierowanych na detencję do szpitala psychiatrycznego - prawa do obrony, prawa do rzetelnego procesu sądowego. 

https://www.wprost.pl/magazyn/10632607/obrona-czy-zabojstwo-marek-jest-na-oddziale-od-10-lat-chcemy-procesu-ale-ubrali-go-w-kaftan.html

Prawna ochrona pomysłu

Jeśli masz ciekawy pomysł np. na firmę, na scenariusz albo wymyśliłeś jakieś innowacyjne rozwiązanie techniczne czy organizacyjne, powinieneś zastanowić się nad możliwością prawnej ochrony swojego pomysłu. W zależności od specyfiki Twojego pomysłu możesz sięgnąć do ochrony wynikającej z:

-prawa autorskiego

-prawa dotyczącego ochrony znaków towarowych

-uzyskania patentu na wynalazek

Prawo autorskie

Twój pomysł może być chroniony jako utwór. Prawo autorskie definiuje utwór jako każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie do wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Choć prawo autorskie nie wymaga żadnych formalnych kroków, aby chronić utwór - podlega on ochronie z mocy ustawy - możesz użyć różnych prawnych sposobów, aby tę ochronę wzmocnić. Jednym z nich jest spisanie pomysłu, np. biznesplanu, scenariusza, logo czy projektu i udanie się do kancelarii notarialnej. Notariusz może spisać akt notarialny, w którym oświadczysz, że w danym dniu stworzyłeś dany utwór. Notariusz szczegółowo opisze Twój utwór w akcie notarialnym i załączy jego kopię do aktu notarialnego. Notariusz może ponadto poświadczyć kopię utworu lub poświadczyć datę okazania utworu i Twój podpis. Urzędowe poświadczenie daty i podpisu powoduje, że Twój spisany pomysł posiada potwierdzenie faktu, iż to Ty jesteś jego autorem oraz, że jesteś autorem pomysłu co najmniej od daty w nim wskazanej. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej lub uzyskać fachową pomoc, zapraszam Cię do mojej Kancelarii.

Ochrona znaku towarowego

Znak towarowy to każde oznaczenie umożliwiające odróżnienie towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Najczęściej spotykane znaki towarowe to nazwy, litery, cyfry, rysunki, kolor, kształt oraz dźwięk. Jeśli wymyśliłeś logo swojej firmy, oznaczenie nowego produktu czy tytuł scenariusza/filmu możesz ubiegać się o ochronę wynikającą z prawa własności przemysłowej dotyczącą ochrony znaku towarowego. Na znak towarowy udzielane jest prawo ochronne obejmujące okres 10 lat z możliwością jego przedłużenia na kolejne dziesięciolecie. Prawo ochronne daje wyłączność korzystania ze znaku towarowego w sposób zarobkowy lub zawodowy na terytorium Polski. W celu uzyskania prawa ochronnego na znak towarowy powinieneś złożyć zgłoszenie Twojego znaku towarowego do Urzędu Patentowego. Moja Kancelaria może Ci w tym pomóc!

Ochrona wynalazku

Jeśli Twój pomysł jest nowy, posiada poziom wynalazczy i nadaje się do przemysłowego stosowania, może zostać uznany za wynalazek i możesz uzyskać ochronę poprzez przyznanie patentu na wynalazek. Zgłoszenie wynalazku składasz w Urzędzie Patentowym. Poprzez uzyskanie patentu uzyskujesz wyłączność w korzystaniu z wynalazku w sposób zarobkowy lub zawodowy na terenie Polski. Ochrona patentowa trwa 20 lat. Jeśli chcesz uzyskać fachową pomoc w przygotowaniu zgłoszenia patentowego skorzystaj z pomocy doświadczonego rzecznika patentowego.  


Koperta Pandory - ryzyko doręczeni

Jesteś za granicą. Pracujesz rok i wracasz z powrotem do kraju. Jeszcze się na dobre nie rozpakowałeś, kiedy w szufladzie biurka znajdujesz list. Niestety, to "coś" z urzędu miasta. Z listu dowiadujesz się jak wiele wydarzyło się podczas twojej nieobecności. Ktoś rozbił twój samochód, który przed wyjazdem oddałeś w komis, a wrak auta po prostu porzucił. Gmina pojazd odholowała a ciebie, decyzją starosty, obciążyła kosztami holowania i złomowania. Kiedy to było? Może da się to szybko odkręcić? Data stempla pocztowego pozbawia cię złudzeń - list dotarł do twojego domu dobre pół roku temu. Przez chwilę nie wiesz, czy żałować, że wróciłeś, czy że w ogóle wyjechałeś. Wiesz jedno - nie otworzyłeś koperty z listem, tylko puszkę Pandory.

Chciałbyś odwołać się od decyzji starosty. W końcu dlaczego masz płacić za kogoś? Nie po to zarabiałeś pieniądze, żeby je tak głupio wydać. Tym bardziej, że nawet nie miałeś pojęcia o sprawie. Piszesz szybko wniosek o przywrócenie terminu do złożenia odwołania od krzywdzącej decyzji (pamiętaj, żeby dołączyć do niego swoje odwołanie! - art. 58§2 k.p.a.). Powołując się na to, co najważniejsze - owszem nie dotrzymałeś terminu, ale uczyniłeś to całkowicie bez swojej winy.

Zarówno Samorządowe Kolegium Odwoławcze, jak i Wojewódzki Sąd Administracyjny nie przychylają się do twojego wniosku. Stwierdzają, że doręczenie nastąpiło w twoim mieszkaniu, dokładnie wtedy, gdy ciebie w nim nie było, dokładnie... do rąk twojej mamy.

W sumie nie ma się co dziwić, bo jest to zgodne z literalnym brzmieniem art. 43 k.p.a., który mówi jasno, że w przypadku nieobecności adresata pismo doręcza się dorosłemu domownikowi. Dobrze, że mama była wtedy w domu, bo mogło paść na sąsiada - tak, pozwala na to cytowany przepis. Czyli wychodzi na to, że gdy nie ma cię w domu, bez swojej wiedzy przyjmujesz korespondencję z wszelkimi możliwymi tego konsekwencjami. Nie, no tak nie może być! Wierzysz w sprawiedliwość i odwołujesz się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Ten okazuje nie tylko literalną znajomość przepisów, ale i rozsądek. Najwyższy Sąd Administracyjny w wyroku z dnia 10.01.2018 r., sygn. akt I OSK 444/16 stwierdza, iż - po pierwsze - nie mogłeś ustanowić pełnomocnika do sprawy z samochodem, która wynikła po tym, jak wyjechałeś. Skoro bowiem wyjechałeś, to nie wiedziałeś o sprawie z samochodem. Zatem nie można przypisać ci winy w tym zakresie. Po drugie, twoja mama, ani ktokolwiek z kręgu osób z art. 43 k.p.a., uprawnionych do odebrania za ciebie poczty, wcale nie ma obowiązku otwierać twojej korespondencji, ani cię o niej informować. NSA uznał, iż organy orzekające w sprawie naruszyły art. 58 k.p.a., w zakresie w jakim nie uwzględniły, iż odwołujący się wykazał swój brak winy w uchybieniu terminowi. Niby oczywiste, a wyszło dopiero w najwyższej instancji.

Widzisz jakie to proste? Wystarczy tylko trochę nerwów, zbędnych formalności i straconego czasu, żeby udowodnić, że nie mogłeś odebrać poczty, której faktycznie nie mogłeś odebrać.

Urlop absolutny

Zatrudniony na umowę o pracę Jakub T. skorzystał z prawa do urlopu wypoczynkowego. Pracodawca dał mu wolne do 10 lutego. Ostatniego dnia urlopu zadzwonił do Jakuba T. sugerując, że pracownik jest koniecznie potrzebny w firmie. Przypadkiem, czy nie, rozmowa rozłączyła się. Jakub T. jechał wtedy samochodem, więc mogło się tak stać. Kilkanaście minut później Jakub T. otrzymał od pracodawcy wiadomość sms, a następnie e - mail informujący pracownika o odwołaniu z urlopu. O tym jednak Jakub T. nie mógł wiedzieć, bo podczas urlopu nie sprawdzał regularnie swojego konta na onecie. Tym większe było jego zdziwienie, gdy po powrocie z urlopu otrzymał od pracodawcy pismo rozwiązujące z nim mowę o pracę w trybie dyscyplinarnym. Powód: ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Bo przecież Jakub T. powinien był feralnego 9 lutego oddzwonić do pracodawcy i działać zgodnie z jego wytycznymi. Pracodawca miał prawo odwołać Jakuba T. z urlopu, co uczynił wysyłając do niego e - mail. A to, że Jakub T. nie odczytał poczty, to nie tylko jego problem, ale to jego rażące zaniedbanie skutkujące dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy.

Tak brzmiała wersja pracodawcy. Następnie pojawiały się kolejne wersje zdarzeń przed kolejnymi instancjami sądowymi. A jaką wersję przyjął Sąd Najwyższy rozpatrując skargę kasacyjną wniesioną przez pracodawcę?

Bezsprzeczne było, że Jakub T. przebywał na urlopie. W przeciwieństwie jednak do tego, co uważał pracodawca, są uznał, że Jakub T. będąc na urlopie nie podlegał pracowniczemu podporządkowaniu. Każdy bowiem pracownik przebywający na urlopie jest zwolniony z obowiązku pracy na rzecz pracodawcy, nie podlega w czasie urlopu jego kierownictwu i nie ma obowiązku kontaktowania się z pracodawcą. Takie gwarancje zapewnia pracownikowi art. 66 Konstytucji, gdy mówi o prawie do urlopu wypoczynkowego. Rozwinięcie tej konstytucyjnej gwarancji znajduje następnie potwierdzenie w art. 14 Kodeksu Pracy. Prawo do corocznego płatnego urlopu zapewnia także prawo europejskie w art. 7 ust. 1 Dyrektywy Rady 93/14.

Pracodawca twierdził jednak, że odwołał pracownika z urlopu. Takie prawo daje mu art. 167 par. 1 Kodeksu Pracy. Przepis ten mówi, iż pracodawca może odwołać pracownika z urlopu, tylko wówczas, gdy obecność tego pracownika wynika z okoliczności nieprzewidzianych przed rozpoczęciem urlopu. Sąd jednak i w tym punkcie nie podzielił poglądu pracodawcy wskazując, że nie doszło do skutecznego odwołania pracownika z urlopu. Po pierwsze dlatego, iż takie odwołanie musi być wyrażone wprost. Nie można od pracownika wymagać, aby domyślał się zamiaru pracodawcy. Jakub T. nie został wprost poinformowany o odwołaniu. W rozmowie telefonicznej padło jedynie sformułowani, że "jest potrzebny". Nie było zaś mowy o odwołaniu go z urlopu. Jeżeli - jak twierdził pracodawca - nastąpiło ono w e - mailu, to także nie mogło być skuteczne, bo pracownik nie miał obowiązku codziennego sprawdzania maila.

W sprawie Jakuba T. doszło do kolizji dwóch prawnie chronionych wartości: prawa pracownika do urlopu i prawa pracodawcy do odwołania pracownika z urlopu. Prawo do urlopu jako gwarancja konstytucyjna, chroniona prawem krajowym i europejskim jest wartością, której wyłączenia należy traktować z dużą ostrożnością. Na gruncie systemu prawa jest ono zasadą, która ulegnie ograniczeniu tylko w ściśle określonym przypadku wyrażonym a art. 167 par. 1 Kodeksu Pracy, a wskazanych w nim okoliczności "nieprzewidzianych przed rozpoczęciem urlopu" nie należy traktować rozszerzająco.

Sąd Najwyższy w wyroku z 8 marca 2017 r,, sygn. akt II PK 26/16 potwierdził powszechne przekonanie, że urlop to rzecz święta.r your text here

 Nie daj się skserować. czyli dowód pod ochroną.

2017-04-26 17:09

Czy zdarzyło się, aby pomarańczowa, różowa, czy inna popularna sieć z plusem, wymagała od Państwa kserokopii dowodu osobistego jako warunku zawarcia umowy przez internet? Wygląda na to, że przymusowe kserowanie naszych dowodów przez firmy telekomunikacyjne powoli powinno wyjść "z mody".

Główny Inspektor Danych Osobowych otrzymywał wiele skarg z powodu uzależniania zawarcia umowy o usługi telekomunikacyjne od dostarczenia przedsiębiorcy kopii dowodu tożsamości. Postanowił przeprowadzić kontrolę w wybranych firmach i wtedy okazało się, że pod tą procedurą kryło się niedozwolone przetwarzanie danych osobowych. GIODO wszystkim kontrolowanym podmiotom nakazał zaprzestać powyższych praktyk.

Niektóre spółki postanowiły zaskarżyć dotyczące ich decyzje GIODO do sądu. Tak było w przypadku różowej sieci komórkowej świadczącej usługi telekomunikacyjne. Znana spółka oferowała swoim klientom możliwość zawarcia umowy w trzech trybach: w sklepie stacjonarnym, przez internet i przez telefon. W dwóch ostatnich trybach uzależniała możliwość zawarcia umowy od przesłania spółce kopii dowodu osobistego oraz wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych zawartych w dowodzie osobistym. Do tego właśnie warunku zastrzeżenia zgłosił GIODO, argumentując, że w dowodzie osobistym oprócz danych, które wolno przetwarzać spółce, znajdują się inne dane, choćby wizerunek osoby, wzrost, kolor oczu, miejsce zameldowania. Aby te dane przetwarzać spółka musi uzyskać zgodę osoby fizycznej, z którą zamierza zawrzeć umowę. GIODO zauważył, że spółka uzależniała zawarcie umowy od wyrażenia zgody, a zatem zgoda była wymuszona, czyli nie była zgodą wymaganą przez ustawę Prawo Telekomunikacyjne. Spółka argumentowała natomiast, że de facto nie uzależniała zawarcia umowy od wyrażenia zgody, bo jeśli osoba tej zgody udzielić nie chciała, mogła zawrzeć umowę w trybie "tradycyjnym", czyli na miejscu, w sklepie stacjonarnym.

Spór rozstrzygnął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z dnia 18.02.2016 r., SA/Wa 1655/15, przyznając rację GIODO. Sąd uznał, że przetwarzanie danych osobowych przez spółki telekomunikacyjne, dozwolone przez ustawę o ochronie danych osobowych (art. 23) jest możliwe jedynie w ramach zakresu danych wymienionych w art. 161 ust. 2 ustawy Prawo telekomunikacyjne. Wykorzystywanie danych z kopii dowodu osobistego w zakresie w jakim wykracza poza dane wymienione w przepisie jest niezgodne z prawem. Podobne zdanie wyraził WSA w postanowieniu z dnia 20.07. 2016, II SA/Wa 779/16., dotyczącym innej znanej spółki, być może pomarańczowej.

Z orzecznictwa sądów i decyzji GIODO wynika, że zgodnie z prawem przy zawieraniu umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych operator może przetwarzać jedynie takie dane jak: nazwisko, imię, imiona rodziców, miejsce i datę urodzenia, adres miejsca zamieszkania, adres korespondencyjny, gdy ten jest inny niż zamieszkania, numer ewidencyjny PESEL - w przypadku obywatela Rzeczypospolitej Polskiej; nazwę, serię i numer dokumentów potwierdzających tożsamość. W przypadku cudzoziemca, który nie jest obywatelem państwa członkowskiego albo Konfederacji Szwajcarskiej - numer paszportu lub karty pobytu; zawartych w dokumentach potwierdzających możliwość wykonania zobowiązania wobec dostawcy publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych wynikającego z umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych. To samo dotyczy danych z z kopii prawa jazdy lub legitymacji emeryta, rencisty, książeczki wojskowej czy legitymacji studenckiej. Zawierając umowę o świadczenie usług telekomunikacyjnych miejmy świadomość, że operator nie ma prawa wymuszać na nas zgody na przetwarzanie danych z dowodu osobistego wykraczających poza wskazany katalog. Praktyka operatorów komórkowych wciąż jest i będzie różna, ale warto wiedzieć, że żaden z nich, bez względu na kolor swojego logo, nie ma prawa kserować naszych dowodów tożsamości....

Separacja małżonków a skarga pauliańska

 Czy małżonek w separacji jest osobą pozostającą w bliskich stosunkach z mężem - dłużnikiem, gdy dokonuje z nim czynności prawnej skutkującej pokrzywdzeniem jego wierzycieli?

Tym zagadnieniem zajmował się ostatnio Sąd Okręgowy w Częstochowie, a następnie Sąd Apelacyjny w Katowicach.

Powód, Naczelnik Urzędu Skarbowego, wytoczył akcję pauliańską przeciwko żonie swojego dłużnika. Żądał stwierdzenia w stosunku do siebie bezskuteczności umowy sprzedaży nieruchomości zawartej między pozwaną a jej mężem. Dłużnik stał się w jej konsekwencji niewypłacalny. Powód uzasadnił powództwo domniemaniem z art. 527 §3 Kodeksu Cywilnego.:

"Jeżeli wskutek czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli uzyskała korzyść majątkową osoba pozostająca z dłużnikiem w bliskim z nim stosunku, domniemywa się, że osoba ta wiedziała, iż dłużnik działał ze świadomością pokrzywdzenia wierzycieli."

To właśnie pojęcie osoby pozostającej z dłużnikiem w bliskich stosunkachbyło istotą sporu pomiędzy stronami opisywanego procesu.

Pozwana od początku twierdziła, że od wielu lat pozostaje z mężem w separacji i z uwagi na to, nie można uznać jej za osobę pozostającą w bliskich stosunkach z mężem.

Spór w pierwszej instancji został rozstrzygnięty na korzyść powoda. Twierdzenia pozwanej nie przekonały Sądu Okręgowego w Częstochowie. W uzasadnieniu czytamy, że powód udowodnił roszczenie, a zbycie nieruchomości było dokonane w celu pokrzywdzenia wierzycieli. W postępowaniu stwierdzono, że dłużnik bezpośrednio po kontroli skarbowej ustanowił rozdzielność majątkową z żoną. Twierdzenia pozwanej o braku wiedzy na temat spraw finansowych męża i niepozostawania z nim w bliskich stosunkach, Sąd uznał za niewiarygodne.

Pozwana złożyła apelację, w której zarzuciła orzeczeniu Sądu Okręgowego naruszenie art. 527§3 Kodeksu Cywilnego poprzez niewłaściwe zastosowanie i uznanie, że pozostawała w bliskich stosunkach z mężem, co z kolei spowodowało przyjęcie domniemania, iż wiedziała o działaniu męża w celu pokrzywdzenia wierzycieli.

I tak, spór o "osobę pozostającą w bliskim stosunku" przeniósł się do drugiej instancji. Sąd Apelacyjny uznał wywody pozwanej za bezzasadne. W świetle zgromadzonego materiału dowodowego nie można było uznać, że pozwana nie utrzymywała kontaktu z mężem. W czasie poprzedzającym umowę sprzedaży nieruchomości, małżonkowie mieszkali na jednej nieruchomości. W okresie, w którym doszło do zawarcia umowy zbycia nieruchomości, pozwana nie była skonfliktowana z mężem. Małżonkowie dokonali zgodnego podziału majątku. Sąd nie dał wiary twierdzeniu pozwanej, że nie pozostawała w bliskich stosunkach z mężem. Z samego faktu separacji bowiem, powyższe wcale nie musi wynikać. Pozwana nie udowodniła, że nie łączyła jej bliska więź z mężem w dacie dokonywania czynności z pokrzywdzeniem wierzycieli.

Z punktu widzenia podobnych spraw, które trafią w przyszłości na wokandę, najistotniejszy wydaje się być wniosek, iż samo wykazanie istnienia faktycznej czy prawnej separacji nie wyłącza domniemania, iż małżonek dłużnika, który uzyskuje korzyść majątkową wskutek czynności dłużnika, jest osobą pozostającą z nim w bliskich stosunkach. Separacja małżonków nie jest wystarczającą przesłanką, aby obalić domniemanie pozostawania w bliskich stosunkach z małżonkiem - dłużnikiem, przeciwko któremu zainicjowano akcję pauliańską.